Od 1 styczna bieżącego roku drzewa i krzewy na prywatnych posesjach można wycinać bez wcześniejszej zgody, o ile wycinka ta nie jest związana z prowadzoną działalnością gospodarczą.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, w jakim celu wprowadzono takie uregulowania prawne? Część z nich doszukuje się wpływów deweloperskiego lobby, za którym idą spore dochody pewnych grup interesów. Warto zauważyć, że zamysł ustawy wcale nie był zły. Niejednokrotnie dochodziło do kuriozalnych wręcz sytuacji, gdzie jedno drzewo stało na przeszkodzie budowy domu prywatnych właścicieli działek. Kary finansowe jakie były stosowane za "nielegalną" wycinkę, były zupełnie nieadekwatne do rozmiarów poniesionej szkody. Superficies solo cedit - w myśl starej rzymskiej zasady - co jest na powierzchni przypada gruntowi. Dlaczego więc ograniczać właścicielowi zagwarantowane w Konstytucji prawo do swobodnego rozporządzania swoim mieniem?
Nie da się ukryć - zamysł ustawy Szyszki był jak najbardziej słuszny. Niestety wykonanie już gorsze. Swoją szansę zwietrzyła duża grupa deweloperów, dla których działki do tej pory niezabudowywalne z powodu znajdujących się na nich roślinności, nagle stały się okazją do sporego zarobku, poprzez możliwość postawienia zabudowań w miejscach zupełnie nowych, a na dodatek często bardzo atrakcyjnych. Zdaje się, że ustawodawca konstruując nowe przepisy, nie do końca przewidział możliwość wykorzystania przez deweloperów powstałej w ten sposób luki. Wystarczyło dodać zapis zakazujący sprzedaży działek na których dokonano wycinki przez najbliższe 5 lub 10 lat, zakazać ich sprzedaży osobom innym niż prywatne. Prosty paragraf uratowałby istnienie wielu wyciętych dotąd drzew, a nie ograniczyłby żaden sposób możliwości wycinki prywatnym właścicielom na ich prywatnych działkach.
Aktualnie przygotowywana jest poprawka do ustawy, która ma zniwelować masową wycinkę drzew przez osoby posiadające w tym interes inny niż prywatny. Lepiej późno niż wcale...
